Werble bębnów, błyski fleszy, sztuczna mgła - wielkie kino „out of Untertürkheim“ – dział autobusów nie szczędzi wysiłków, aby inscenizować nadchodzącą generację Klasy V na nowej, elektrycznej platformie VAN.EA jako „początek nowej ery”: Oto nadchodzi "Vision V Showcar". Uff, całkiem grubo nałożone, jak na „transportera”. Bo właśnie to jest następna Klasa V i dobrze, że tak jest, i wcale to nie jest niehonorowe.
Bo przecież van czy lepiej limuzyna przestronna musi przede wszystkim zapewniać jedno: dużo miejsca na małej powierzchni, czyli klasyczne cechy użytkowe pojazdu. Tego jednak nie chce się absolutnie przyznać, dążąc z nadchodzącą generacją, na którą Concept V daje pierwszy, nieco przesadny, antracytowo-świecący, LED-iskrzący widok, do głównie w Chinach gwałtownie rozwijającej się klienteli. „Prywatny salon dla segmentu luksusowego” chce stworzyć nowy statek gwiezdny, twierdzą Szwabowie. Krótko mówiąc: salon na kołach, skoro już tak dużo stoi się w zatłoczonym ruchu megamiast.
„Vision V to początek nowej ery dla Mercedes-Benz Vans. Pokazuje, jak możemy dać luksusowi miejsce w dosłownym tego słowa znaczeniu i zdefiniować własny segment. Dzięki temu wyznaczamy standardy w dziedzinie designu, komfortu i doświadczenia użytkownika – i spełniamy najwyższe wymagania naszych klientów”, reklamuje Thomas Klein, szef Mercedes-Benz Vans.
I celuje przede wszystkim w zamożną klientelę w Chinach, gdzie w Europie już zawodne wielofunkcyjne vany stają się z powrotem popularne jako eleganckie, rozmieszczone jak salony, środki transportu VIP-ów. Podobno są tam firmy zajmujące się przebudową pojazdów, które wykorzystują inaczej zbyt snobistyczną Klasę V lub na pewno nie biednie wyposażony elektryczny EQV, aby jeszcze bardziej je upiększyć. Ten biznes woli się robić samodzielnie, w Untertürkheim.
Dużo miejsca, ale nie dla wielu
Dużo miejsca ma już Concept V wewnątrz, ale nie dla wielu: Pomieści cztery osoby, z czego jedna jest przewidziana jako szofer. Z tyłu relaksują
się szefowie, czując się jak w jeżdżącym salonie. A przy tym bogate w śnieżnobiałe imitacje skóry nappa wnętrze, z dodatkiem plexi, chromu, polerowanego aluminium i trochę drewna, emituje kliniczny urok praktyki dentystycznej w prestiżowej dzielnicy, podczas gdy siedzenia trochę przypominają krzesła dentystyczne. Podobnie daleko regulowane, ale z „tubularnymi poduszkami” znacznie wygodniejsze i szersze.
Oczywiście ma to być wciągające doświadczenie
Eksperymentalnym rozwiązaniem jest krzywoliniowy wyświetlacz, który wysuwa się z otworu za matowym szkłem oddzielającym przednie siedzenia od kabiny pasażerskiej do gigantycznego formatu 65-calowego w rozdzielczości 4k pod przezroczystą podłogą (jeśli nie jest zablokowany) i wraz z niesamowitymi 42 głośnikami i siedmioma projektorami w niebie i podłodze oraz wyświetlaczami w bocznych oknach tworzy prawdziwą atmosferę 360° Cinemascope. Dodatkowo animuje „Exciter” w siedzeniach, który sprawia, że muzykę można poczuć również „dotykowo”. Nie mniej niż siedem światów doświadczeń można stworzyć dzięki temu zaawansowanemu sprzętowi: Rozrywka, relaks, gry, zakupy, praca, odkrywanie czy nawet popularne w Azji „karaoke” - czyli „Śnieżka i siedem światów”. Oby nie doszło do „przeciążenia bodźcami”.
Cocooning: Dokładnie na miarę korków w Szanghaju czy Stuttgarcie
„Wciągające doświadczenie użytkownika jako całościowe doświadczenie z efektem cocooning” obiecują twórcy, nawet jeśli ruch na zewnątrz jest opóźniony – czy cuchnie. Ale nie zwraca się na to uwagi z powodu licznych ekranów i zaciemnionych okien oraz wnętrza z „flakonu z polerowanego aluminium”. Jak wtedy, gdy zanurza się w partyjkę analogowego szach, który rozwija się z centralnej szklanej gabloty jako stół. Atmosfera szerokiego ekranu panuje również na przednich siedzeniach, gdzie deska rozdzielcza przemienia się w jeden wielki ekran, określany przez „Daimlera” jako „Hyperscreen”. Pozostaje pytanie: Jak można wówczas skoncentrować się na drodze? Niezależnie od tego. Zamiast oglądać film, można również stać się gwiazdą filmową – kamera oczywiście nie brakuje i przemienia wnętrze Vision
V w salę konferencyjną.
Światło: Impreza świetlna na froncie
Sam w sobie jest spektaklem świetlnym grill z 390 diodami LED, który w erze elektrycznej stracił swoją pierwotną funkcję doprowadzania powietrza chłodzącego do silnika spalinowego, ale nie jego funkcję jako znaku rozpoznawczego. Gdy kierowca zbliża się, natychmiast rozpoczyna się inscenizacja świetlna, kończąca się jasnym świecącym gwiazdą na masce. Wszystko, tylko nie „stare ozdoby”, chciało się tutaj pokazać. Moc jest pokazana, aby odróżnić Klasę V, przepraszam Vision V, jako MERCEDES i podkreślić „ikonografię” legendarnej marki ze Swabii.
LED-owe listwy zapewniają dramatyczne wejście i mnóstwo prestiżu, jeśli „zwłaszcza” w korku w Szanghaju lub Stuttgarcie jest to rzeczywiście „użyteczne”. A ze „salonowymi ekranami powitalnymi” w chromowanych słupkach B, Mercedes także emituje ekstrawertyczne „witaj-ognie”. Oczywiście, pomoże elektryczny i chromowany stopień wejściowy przy wchodzeniu do eleganckiego wnętrza.
Dobre pytanie: Czy to jest dopuszczalne?
Niektórzy z dotychczas bardziej znani z wyrafinowanej dyskrecji klienci klasy powyżej 60 lat mogą uznać to za „przesadzone”, po prostu zbyt ostentacyjne, co pokazują projektanci samochodów Mercedes-Benz Vans. Norweski kolega słusznie zadaje suche, retoryczne pytanie, czy ten „ruchomy bożonarodzeniowy drzewko” uzyskałby aprobatę u północnych organów homologacyjnych. I sam odpowiada: Nigdy. Istnieją także wątpliwości co do spektakularnej korony świetlnej z 450 trójwymiarowych diod LED na tylniej masce, która przekształca Vision V w Pana Pierścieni.
Nawet gigantyczne koła 24-calowe wyposażone są w świetlne listwy. Och, przy takiej ilości gry LED-owej, dobrze jest mieć własne źródło zasilania na pokładzie: nie brakuje panoramicznego dachu, wyposażonego w 168 ogniw słonecznych IBC o mocy 539 watów, które „w najlepszym przypadku” zapewniają 22 dodatkowe kilometry zasięgu, przy zużyciu pojazdu o futurystycznie niskim poziomie 15,5 kWh/100 km.
Laboratorium dla pomysłów
Nie jest to w zamierzeniu, uspokaja się w Mercedes-Benz, ale tylko jako generator pomysłów. Jak również
gwiazda stojąca „dumnie i prosto” w grillu czy „Powerdomes”, które przypominają o starych samochodach wyścigowych Mercedes, gdy te wybrzuszenia miały jeszcze funkcję, podobnie jak duży grill chłodnicy. Do tego dochodzą także na zewnątrz elementy chromowane zapożyczone z Maybacha. Ma to być „laboratorium” dla serii, która wtedy będzie wyglądać znacznie łagodniej, jak twierdzą.
Technicznie chcemy przede wszystkim spróbować „kwadratury koła” z Conceptem, czyli jak uzyskać aerodynamikę dla „pudełkowatego” pojazdu. Wybrano na to płynne kształty, przypominające wodne stworzenia i emanujące „zmysłową czystością”. Dla większej aerodynamiki sześcianu wydłuża się „Bonz-Benz” do 5,48 metra, ale pozostaje w rozsądnej wysokości 1,89 metra, co sprawia, że przy szerokości 2,10 metra opuszcza format ciężarówki. Linia dachu lekko opada z tyłu, a boki nieco się wciągają, co ma ułatwić przepływ powietrza. Miejsce wewnątrz powinno pochodzić przede wszystkim z długiego rozstawu osi wynoszącego 3,53 metra; z krótkimi zwisami skutkuje to mimo napędu tylniego ogromnym promieniem skrętu 14,5 metra, który w „prawdziwej” klasie V zapewne się nie utrzyma.
Prawdziwy V powinien mniej błyszczeć - miejmy nadzieję
Można założyć, że takie projekty nigdy nie są realizowane 1:1. Ale służą one jako „apetytowy wprowadzenie”, co rzeczywiście nadejdzie, zaczynając w przyszłym roku. Tak więc „prawdziwy” van VAN.EA powinien być znacznie poważniejszy, ale również mocniej wizualnie różnić się od przewidywanego następnego Vito na tej samej bazie i faktycznie identycznych w 70 procentach elementach i technologiach, w którym czysta wartość użytkowa bardziej wysuwa się na pierwszy plan.
Mercedes-Benz Vans pragmatycznie patrzy również na temat platformy elektrycznej: Ze względu na utrzymującą się stagnację na rynku elektrycznych samochodów, VAN.EA (Electric Architecture) otrzymuje teraz dodatkowo odpowiednik napędzany spalaniem: VAN.CA (Combustion Architecture). Chcemy ją uruchomić jako „rozwiązanie pomostowe”, dopóki rynek nie przejdzie całkowicie na elektronikę. Maksymalnie elastycznie, jak cała nowa platforma, chcemy również wprowadzić